wtorek, 28 stycznia 2014

Terapia w parach czyli o zezowatym szczęściu w nieszczęściu

     Ze zgrozą zobaczyłam, boczną szpaltę ulubionych blogów na mym pierworodnym Skorpionie w rosole. Oczom moim ukazał się Kręgosłup Oralny leżący skulony na dnie ulubionych blogów, mając pod sobą już li i jedynie śp.Chustkę. Cała blogosfera już chyba zna moje przejścia bosą stopą po cierniach derenia w kwestii śmierci laptopa. Laptop umarł śmiercią raptowną w trakcie rozmowy z pewną blogerką (podczas chęci wznowienia rozmowy z rzeczoną blogerką jakiś czas później na stacjonarnym komputerze synów, nieoczekiwanie i po raz pierwszy w życiu wysiadł prąd w całym domu. Zastanawiające... Grozą powiało tym bardziej, że blogerka należy do wąskiego grona, którego członkom ni z gruszki ni z pietruszki spada dachówka z czystego nieba prosto na ciemię, zahaczając w locie o okulary, rykoszetem wybijając zęby przypadkowemu przechodniowi i zabijając siedzącego w oknie kota zwaloną donicą z zeszłoroczną choinką. Krótko mówiąc, trochę się boję o swoje zdrowie...


Ale oto jestem.
Podczas, gdy mnie nie było, z uwagi na kilkutygodniowe odcięcie od netu, pojawił się kolejny incydent kręgosłupowy i to w wersji mnogiej. Wystarczyła sekunda nieuwagi, poluzowanie cugli i wzięcie góry emocji nad rozsądkiem. Otóż po dźwignięciu koty, o czym mogliście przeczytać na Skorpionie i walnięciu w miejscu L1-L2, tąpnął mi kręgosłup na poziomie L4-L5. Z ust Waszych wyrwie się zapewne pytanie: ależ jak? Och, dźwigałaś pewnie tapczan na plecach, a w zębach gitarę, dzierżąc ją siekaczami za jedną strunę! Otóż nie. Stałam grzecznie u boku siedzącego przy komputerze Małża jak muzułmańska nałożnica, patrząc na monitor. I stałabym tak kornie dopóki nie przeczytałabym do końca artykułu, gdyby do mych nozdrzy w sposób nagły i brutalny  nie zaczął się włamywać wielce drażniący i nieprzyjemny zapach. Uznając próby lokalizacji jego źródła za pomocą ruchów skrzydełek nosa za niewystarczające, poszłam o krok dalej - pochyliłam się nad Małżem, tym razem w japońskim ukłonie gejszy. Po 0,3 sek żałowałam już swego czynu leżąc plackiem na podłodze. Okazało się, że fetor wydobywał się ze świeżo wypranego swetra Małża, który uwalniał powolnie, acz jednostajnie ordynarną woń pobranej pół godziny wcześniej od teściów - smażonej cebuli. Poniekąd odniosłam zwycięstwo, nieprawdaż, lokalizując źródło jak labrador na lotnisku.

     Kilka dni temu miałam zacząć, zlecone pół roku wcześniej, zabiegi rehabilitacyjne, których celem ma być postawienie mojego kręgosłupa na nogi. Teoretycznie 10 dni byczenia się pod aparaturą i muskularnymi dłońmi Pana Włodka pobieram 2 razy w roku (od 2 słownie DWÓCH lat, a choruję lat szesnaście). Praktyka niestety rozmija się szerokim łukiem z teorią. Pierwszy dzień storpedował mi Mim swoją niedyspozycją gastryczną (więcej tu), trzeci dzień rozwaliło mi przejście lędźwiowo-piersiowe i ponownie L1-L2. Zaiste, dobijcie mnie, waląc pałkami po kręgach jako ten Jankiel. Pójść na rehabilitację, z której nie można skorzystać ze względu na stan zdrowia - mistrzostwo.


Niemniej z przychodni nie wyszłam tak bez niczego: podczas TENSów, mimochodem chłonę sobie wlewającą się przez zasłonkę z kabiny po lewej, rozmowę o operacji kręgosłupa. Z prawej kabiny podpełza ku mnie mnie aksamitny głos kościelnego organisty i chórzysty w jednej osobie, ale z racji tego, że nie podnieciła mnie jego jonoforeza, tylko kręgosłup pacjentki z lewej, postanowiłam przełączyć się na kanał lewy. 
Jakaż czekała mnie niespodziewajka, gdy po zabiegach rzeczona pacjentka rozmawiała tym razem z panią rejestratorką. Wpięłam się zgrabnie w rozmowę, gdyż uszy moje po przesianiu przez wybiórcze sito mózgu historii o niedomykalności strun głosowych, chorych barkach i biodrach, kolanach i łokciach, wyłowiły tylko jej jeden jedyny kręgosłup, bliźniaczo podobny do mojego.

- Mam dyskopatię odcinka szyjnego.

- O, a ja lędźwiowego - powiadam. - Dwupoziomową jak na razie, ale miałam rezonans tylko odcinka lędźwiowego, więc kto wie co tam by się jeszcze znalazło, gdyby rzetelnie pomieszać.
(Jezuniu, jak to dobrze, że nie mam dyskopatii odcinka szyjnego!)

- A mi wypadło jądro miażdżyste - licytuje się pani.

- Mnie jeszcze się nie wylało, bo hamują je odpryski pierścienia włóknistego, a tałatajstwo włazi na oponę i opiera się o rdzeń kręgowy. 
(Jezu jak dobrze, że mam jądra na miejscu!)




- Mi tez się opiera o rdzeń i chcą mnie operować, wszczepiając implanty - nie daje za wygraną pani.

- O, super. Ja się już nie nadaję na implanty, mi chcą robić stabilizację od razu - uśmiecham się.

- To są te pręty w kręgosłupie, tak? - pani rzednie mina.

- Tak. Ja choruję już 16-ty rok.

- O, ja dopiero dwa - uśmiecha się pani. 

- A żadna z nas na pierwszy rzut oka nie wygląda na chorą - zauważamy niemal równocześnie i śmiejąc się przekrzywiamy głowę na bok amortyzując wstrząsy (pani) lub trzymamy się za krzyż z jednej i brzuch z drugiej (ja).

- Matko - pomyślałam uradowana, wychodząc - jak to dobrze, że nie szyjny i że jak mi walnie, to czeka mnie paraliż tylko od pasa w dół.

- Jezu jakie mam szczęście, że nie choruję już tak długo jak ta babka i że mogą mnie zoperować - słyszę uradowany głos pani przy recepcji.

Ha! Nie ma to jak psychoterapia!



4 komentarze:

  1. A mówiłaś, że nie masz do mnie pretensji o ten prąd! ;P

    I tak się zastanawiam, czy nie spotkałaś może mojego szyjnego kręgosłupa przy tej rejestracji? Tylko chyba chciał się troszkę odmłodzić.

    I chciałam zauważyć, że bać się nie musisz, bo wszelakie kataklizmy biere na klatę, a rykoszet Ci nie grozi, bo siła rzutu z miasta A do miasta B, kolokwialnie rzec mówiąc, słabizna.

    Wracaj do zdrowia, bo kto mnie będzie "siostro" na starość na barkach nosił? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mirabelko, sprawdźmy to empirycznie! Może od razu umówmy się w jakimś szpitalu ortopedycznym w połowie drogi? ;)

      Ja nawet kota ledwo noszę jako etolę (grzeję nim nerki)...

      Usuń
  2. Chciałem zagłosować na Twój blog w konkursie blog roku. Ale podajesz na swojej stronie, że jest z kategorii Pasja... a na stronie konkursu jest w kategorii blogi firmowe.
    A na firmowe się nie głosuje bo to dla nich lansik przed klientami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomku- dziękuję!
      Ale Kręgosłup Oralny jest w kategorii Pasja, a nie w Firmowych! Poleciałam sprawdzić na stronę Bloga Roku - ciągle Pasja!
      Ja nie mam klientów, kurczę, jaka szkoda :D
      Och, gdybym wiedziała wcześniej, startowałabym w firmowych, teraz moja kariera ma również przetrącony kręgosłup! ;)

      Pozdrawiam Cię serdecznie :)

      Usuń

Po każdym komentarzu autorka robi przysiad (nadal oczywiście dodawany jest 1cm w biuście).