Dzień dobry!

Witajcie Kręgosłupowcy! Witajcie Strunowcy!

   Jak wszem wiadomo, kręgosłup to oś wszechświata naszego ciała. Z jednej strony nosi neuronów kupę, z drugiej dźwiga ciężką dupę. Na szczycie karkonosz, u dołu duponosz, w połowie długości biustonosz, zależy jeszcze od płci, no ale teraz, w dobie metroseksualności, to kto tam kogo wie, co nosi pod halką. Jak można bez zbytnio obciążającego wysiłku intelektualnego wywnioskować, już te trzy funkcje kwalifikują go ewidentnie i jednoznacznie do noszenia. Taka sytuacja ;)
Każdy z nas jest czasem w takim momencie życia, w którym znajduje (lub nie, ale szuka) odpowiedzi na esencjonalne pytanie typu egzystencjonalnego - po co mamy kręgosłup? I jakby się nie spojrzało, odpowiedź ciśnie się sama na usta- po to, żeby bolał. W języku polskim, jakże ubogim, to po prostu słup z kręgów. Sięgnijmy jednak choćby do angielskiego spine. I tu już możemy zajrzeć głębiej problemowi w oczy. Spine to zarówno kręgosłup, ale też kolec i cierń. I wszystko jasne. Nie ma róży bez kolców, ale, z drugiej strony, jeżyny już tak, więc jest o co walczyć.

Wiem, że jest cała masa blogów, poradników dla ludzi ze schorzeniami kręgosłupa. Ale niestety, nie znalazłam żadnego, który podnosiłby nas na duchu. Piszę NAS. Tak, ja również. Przecież muszę pisać o czymś, co dobrze znam, prawda? Jak byłabym postrzegana, gdybym pisała o czymś, o czym nie mam mglistego choćby pojęcia?

Osobiście wiem, że mam kręgosłup od 1998 roku, wcześniej kpiłam sobie z jego istnienia, ba! - nie wierzyłam w jego istnienie. Ot, czasem słyszało się, jak starowinki narzekały na plecy lub panowie po ciężkiej pracy chwytali się za krzyż. Pomyślę o tym za 40 lat, mówiłam. A tu ZONK.



- Dzień dobry, nazywam się pandeMonia i do 25 roku życia byłam agnostyczką, ba, ateistką - nie wierzyłam w kręgosłup. 

- Dzień dobry, to ja, Kręgosłup, przez 25 lat żyłem sobie jako endopasożyt, tymczasem stoję naguśki w snopie reflektorów i wszyscy chcą mnie dotykać i badać. 

Jak widać, trauma pourazowa ze spotkania rozłożyła się sprawiedliwie po obu stronach. 

W tym roku mija 15 lat odkąd niosę swój prywatny krzyż, wiele przeżyłam, wiele, mam nadzieję się nauczyłam.

Dla zacieśnienia więzów zbiorę tu kompendium wiedzy na temat moich przypadłości, którymi są (na razie):

- wielopoziomowa dyskopatia
- liczne protruzje krążków z uciskiem na rdzeń kręgowy
- niestabilność kręgosłupa
- zwyrodnienie kręgosłupa
- zaostrzenie krawędzi kręgów
- spłaszczenie lordozy lędźwiowej
- wywichnięte żebro
- otwarta miednica
- złamana i przemieszczona kość ogonowa

I to tylko choroby narządu ruchu :) Zresztą cd pewnie in progress.

     Rozczaruję jednak wszystkich tych, którzy myślą, że zaczerpną stąd jak z krynicy profesorskiej wiedzy anatomiczno-fizjologicznej. Niestety, przepraszam, nie będzie tu mądrej terminologii, prócz tej naprawdę niezbędnej, nie będzie zbytniego zgłębiania chorób, bo to już na pewno wiecie od swoich lekarzy, rehabilitantów, czy z książek i czasopism. Nuda.
Zapraszam tutaj wszystkie osoby, które szukają uśmiechu i pocieszenia w swej niedoli, w danym momencie życia są w czarnej du dziurze i pragną ujrzeć jasne światło w krętym tunelu zmagań z przeciwnościami własnego ciała, a nade wszystko tych, którzy utracili nadzieję.
Znajdziecie tu proste wskazówki jak żyć z połkniętym kijem od szpadla, jak o niego dbać, by się nie rozsypał i co robić jak już się rozsypie. Znajdziecie tu rady jak poradzić sobie z czynnościami dnia codziennego, jak i co ćwiczyć, a jeśli chcecie, posłuchacie też mojej historii. I, co najważniejsze, zobaczycie, że nie jesteście sami! Myślę, że podzielimy sobie zyski równo po obu stronach monitora ;)

Życzę przyjemnego odbioru :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Po każdym komentarzu autorka robi przysiad (nadal oczywiście dodawany jest 1cm w biuście).