czwartek, 18 września 2014

1 ROK - Rok Oralnego Kręgosłupa!

     No to szybko, zanim wzwód literacki mi minie. Albo zanim oślepnę do reszty. Dzień po przekroczeniu granicy przez Rosjan, w dniu, kiedy Witkacy popełnił samobójstwo - 18 września 2013 roku, swą pierwszą odezwą do narodu, Oralny przekroczył granice ekranu i łamiąc wszystkie szyfry, wylał się kolorowa plamą przed Wasze mniej lub bardziej zdrowe oczęta. Tym, którzy już nie widzą, niech ci, u których pręciki i czopki są we właściwych miejscach, opiszą czym my się tu RACZYMY. Tfu! Oby nie. Częstujemy RACZEJ. Tfu z tym raczej! (A trzeba było uważać na metanol!)



Na początek wznieśmy więc toast poczciwym etanolem, klarownym i krystalicznym jak ma dusza i tak, jak ona, zamknięta w twardej, kruchej i nieforemnej butli. Niech nam się żyje z górki! Niech kolejki w NFZ ulegną atrofii! Niech nasz upór i znój w kolejkach w aptekach zostanie zwieńczony gratisowymi lekami! Niech lekarze wypowiadają swymi koralowymi usty tylko same trafne diagnozy i pomyślne rokowania! Życzmy sobie skrócenia oczekiwania na protezy stawów z 17 lat do 17 miesięcy (bo nie wiem czy się muszę już zapisać?) Niech nasze oczy, pozbawione mętów i degeneracji plamki żółtej, widzą wszystko w różowych barwach, a co tam, pójdę na całość - w tęczowych! Niech się nam kości zrastają, szwy nie rozłażą, mózg nie ulega zgąbczeniu, a członki wiotczeniu!
No co, nierealne? A Sto Lat to niby takie prorocze?!

Tym, którzy mają prawidłową krzywą glukozy (bo ponoć dobra glukoza rano na czczo to za mało, by poczuć się zdrowym), zapodaję torcik:

 

O, za mało? No to prosto z mojej lodówy wjeżdżają kolejne. Smacznego!













I kawusia z kostkami:



Co? Że zemdliło? To teraz coś dla cukrzyków.


Pardon, że dla Was, słodcy moi, tylko tyle, ale prócz tego w lodówce mam jeszcze tylko kości na zupę, żeby się wpasować w ramy Kręgosłupa. No ale dieta, to dieta. Lekko nie jest.


     Rocznice sprzyjają podsumowaniom, statystykom i takim tam micyjom, do których nie przywiązywałam zbytnio wagi. Jednak, pozwolicie, że zabłysnę, jak kometa, jasno i krótkotrwale, jednakowoż wpisując się w annały blogosfery.

Jak zdążyliście zauważyć, postów na Oralnym jest prawie tyle, co miesięcy  roku. Jak łatwo nawet dyskalkulikom obliczyć, pojawiają się one circa raz w miesiącu, co czyni mnie kobietą doskonałą. Większość z Was pragnie, bym wykrwawiła się na śmierć, zwiększając periodykę i perystaltykę. Otóż, mogę to wziąć pod uwagę. Sprzyja mi bowiem kilka okoliczności. Choroby, niestety, nie chcą przejść procesu regresji, wręcz przeciwnie, rozrastają się niczym osteofity i klata kulurysty. A więc obawy, że tematów może zabraknąć, są płonne. Nie dość, że tematów nie zabraknie, to Czytelników również. Jak na blog, który ma kilkanaście wpisów, statystyki są imponujące. Dostaję od Was maile, w których dajecie mi porady zdrowotne, recepturarze i zalecenia. Dziękuję! Poproszę jeszcze!

Cóż w życiu mym prywatnym, w aspekcie chorób, przez ten rok? Pech chciał, że podczas ostatniej rehabilitacji doznałam bóli porodowych kręgosłupa i musiałam ją przerwać. Kolejny cykl, który mnie obejmował, objął także mojego wirusa, no a razem to się nie da na kozetkę . Tak więc rok w plecy. Ałć!
Ale za to pojawiły się męty, żółtaczka lawendowa, podejrzenie boreliozy, ból kolan, otyłość, niedowidzenie, drugie okulary do czytania, ból stawów w palcach. Ale to tylko SKS.

Ach, zjedzmy czekoladkę.


Skoro już tak sobie siedzimy nad kawusią, konsumujemy co tam kto sobie na talerzyk włożył, czy tylko ogryzamy kości palców, to może zapytam Was o coś. Pytaniozadanie brzmi:

NIECH MI DZIŚ KAŻDY TUTAJ WYMIENI
JAK GO CHOROBA ZDOŁAŁA ZMIENIĆ?
CZY WYPŁYNĘŁY Z TEGO KORZYŚCI,
ŻE MOŻNA SZCZOTKĄ PROTEZĘ CZYŚCIĆ?
CZY WRĘCZ PRZECIWNIE - SAME KŁOPOTY
ŁĄCZNIE Z ODCIĘCIEM WAS OD ROBOTY?

PROSZĘ WYMIENIAĆ MINUSY, PLUSY
CZEKAM NA WASZE KOMCIE I NIUSY!
A KTO NAJLEPSZE WIEŚCI ZAPODA
NA TEGO CZEKAĆ BĘDZIE NAGRODA!*

MIŁO MI BĘDZIE, GDY W GRONO RENCISTÓW
FACJATĘ SWOJĄ ZDOŁACIE WCISNĄĆ
JAKA PRZYJEMNOŚĆ TO DLA DZIEWCZYNY!
DOŁĄCZ DO ZUSu I DO WITRYNY!**


* fotografię nagrody wkleję niebawem :)***
** grono rencistów - w szpalcie po prawej
*** o, wklejam! :)

 DO ZDOBYCIA DWIE RÓWNORZĘDNE NAGRODY -
NOTESY W LINIE PRZECUDNEJ URODY!



szczegóły i dodatkowe fotografie notesu TUTAJ


I druga nagroda równorzędna:


analogiczne szczegóły TUTAJ.

Kto chętny do zabawy (nie musi mieć bloga), może pobrać numerek, upoważniający do wizyty u specjalisty 30.09.2014 (ale szybko, co?) i tym samym skierowanie po nagrodę. Ubolewam, że nie jest to pobyt w Ciechocinku.

 

A na drogę weźcie jeszcze po słoiczku! Sama robiłam zaprawy!



No, dosyć już tego obżarstwa! Następnym razem będzie o życiu codziennym i myciu włosów. Wrócimy do normalności po tych orgiach oralnych.

28 komentarzy:

  1. "Dzień po przekroczeniu granicy przez Rosjan, w dniu, kiedy Witkacy popełnił samobójstwo - 18 września 2013 roku..." - gdyby nie ten fragment o Witkacym, doznałabym prawdziwego ataku paniki. Gdyż tkwienie w roku ubiegłym jest mą specjalnością.
    Darling - U made my day.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym napisać, że "po przekroczeniu granicy przez Witkacego, w dniu kiedy Rosjanie popełnili zbiorowe samobójstwo" i dodać notkę o śmierci Hendrixa. Jakoś ten dzień boleśnie odcisnął swe piętno na bladej, zbolałej skórze historii. I jeszcze ja jej dokładam. Przepraszam.

      Usuń
  2. Oralowemu Blogowiju- WSZYSTKIEGO DOBREGO!
    Prężnej Siostry Oddziałowej i Wdzięcznych Pacjentów!

    ale ...



    ale...



    ale...





    ...chorobcia , ja o szwankującym zdrowiu , nie mogie, no nie mogie, jak bez kordły nie mogie i już.!

    Jechałam kiedyś z Gdyni do Krakowa i siedziałam naprzeciwko Pani, która opowiedziała mi o swoich wszystkich strajkujących narządach wewnętrznych. Czyli o WSZYSTKICH swoich narządach.

    Tyle mojego com się zamykała w toalecie. Ale tam wiadomo bez uszczerbku na zdrowiu zarówno psychicznym jak i psychicznym długo się nie wytrzyma. . A często chodzić nie mogłam, bo pociąg jak to w sezonie załadowany był szczelnie po odach. Ludność Cywilna wystawała szparami w pojeździe jak pianka do uszczelniania okien.
    Nawet mój makiaweliczny plan ustępowała miejsca - starcom, matkom karmiącym a nawet (gorzko tym urażonym) paniom po sześćdziesiątce spełzał na niczym, bo dziwnym trafem, po jakieś godzinie mówili coś w deseń, eeee...pewnie panią nóżki już bolą i miejsce mi oddawali. Ew. wychodzili bez słowa z przedziału z oczami w słup,. przytulali swoją walizkę na kółkach do piersi i wysiadali na najbliższej stacji idąc heeeet, na ukos przez pola.
    Próbowałam spać, kontemplować mijające krajobrazy, próbowałam czytać, próbowałam nawet rozmawiać z niedomytym współpasażerem o periodyku "Motor i ja"-i co? I NIC. Pani dalej mówiła o swojej biednej trzusteczce. Co gorsza miała taki psi, błagający wzrok i wiedziałam, wiedziałam, ze ona musi to powiedzieć, no musi, bo inaczej się udusi,. Wiedziałam że nikt jw domu nie może już jej słuchać, sąsiedzi symulują omdlenie, lekarze barykadują się przed nią w gabinetach, a recepcjonistki okadzają poczekalnie po jej wyjściu. Była Wodogrzmotem Mickiewicza jeśli chodzi o ilość i tempo przekazywania informacji. A jedna gorsza. od drugiej.
    W ramach empatii moje płuca się zapadały, serce otłuszczało, nerki nie filtrowały tego co trzeba, a cukrzyca eliminowała z zabawy kolejne organa. To że jeszcze żyję można uznać za kolejny Cud nad Wisłą.

    Tak więc o chorobach ja nie mogie. No NIE! Choć hipotetyczne nagrody wraz z nieśmiertelną sławą zwycięzcy kuszą jak nie wiem co!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dzisiaj Ci chcę powiedzieć - kocham Cię Wasiuczyńska, zostań mym żonem!
      Ja bardzo lubię słuchać o chorobach innych, ale tylko dlatego, że się strasznie kondensuję w tej materii, by pomóc. Zdrowie uważam za przepustkę do wszystkiego - do marzeń, zdrowia psychicznego, poczucia własnej wartości. Po każdym zwierzeniu się człeka, ja łapię to samo. Co by to nie było - ból kolana, ból ucha, cokolwiek. Ja to wyłapuję i z empatii doznaję tego samego, by wesprzeć pacjenta. Nie wiem skąd to się bierze, zawsze bez problemu wyczuwam emocje. Chyba na takiej zasadzie funkcjonują uzdrowiciele i babki zielne?
      Ta Pani pociągowa po prostu była samotna. Buuu.

      Ale:

      Nie pytam co komu, tylko czy i jak choroba zmieniła w człeku. Nawet grypa. Czy staliście się lepsi, a może bardziej zgorzkniali, czy spowodowało to bunt przeciwko, czy wręcz przeciwnie, przyjmujecie to jak koń chomąto? Czy dobro z Was w chorobie tryska, czy zawistne emocje? Czy wyzwoliła się w Was nadzieja, czy podupadliście?

      Oralny oralnie się odwdzięcza. Jak? Niech żyje potęga wyobraźni!

      Usuń
    2. O ile Ci nie przeszkadza moje wielożeństwo, zgadzam się z radością : *

      Usuń
  3. Ja torcika bym wzięła, ale nie mogę się zdecydować, od którego zacząć. Boskie są, niemal jeden w jeden, choć ten z lekko odsłoniętymi pośladkami (będzie zastrzyk, jak nic!) chyba wygrywa:)
    A poza tym sto lat, sto lat, bo żadna choroba tyle nie żyje!

    Do konkursu się włączę, ale nie dziś. Rozumiem, że to komentarz ma być? Gdyby nagrodą był pośladkowo-rozszczepowy torcik, zaklepuję sobie pierwsze miejsce!:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Momarto, zjedz wszystkie, co sobie będziesz żałować.
      Foto nagród już zalega w poście, spóźnione, bo listonosz przyniósł dopiero, jakże żałuję, że to nie torcik na wynos!

      Dziękuję i czekam na odpowiedź na zadaniopytanie! :*

      Usuń
    2. Właśnie odkryłam, że czas się kończy, więc przybyłam, nie bacząc na późną porę.
      Będzie zawile i błyszcząco.

      Pierwsza moja choroba odebrała mi złoto. Brązy, żółcie, zielenie i inne barwy takoż, ale brak umiejętności odróżniania złota od innych barw (widziałam szarość i mglistość) odczułam najdotkliwiej. Cóż to za życie, gdy człowiek nie widzi barw, a zwłaszcza złotej?
      Po namyśle doszłam do wniosku, że ma to swoje dobre strony. Nie musiałam się już bowiem także ubiegać o złoto na lekcjach w-f, prowadzonych w mojej podstawówce przez wyjątkowego sadystę.
      Po pewnym czasie odczułam jednak niedosyt. Chorując od lat i wszem i wobec litość wzbudzając, nie mogłam się jednak tak po prostu wycofać i powiedzieć, że żartowałam. Potrzebowałam pretekstu.
      Zamiast pretekstu znalazłam chorobę nr 2. Która ścięła mnie najpierw z nóg niczym liliję (w bliżej nieokreślonym kolorze, w każdym razie ja nie widzę w jakim), a potem zmusiła do kopsania się po lasach. Celem rehabilitacji rzecz jasna. Tam zaś znalazłam utracone w dzieciństwie złoto! Stało się to dwa tygodnie temu, gdy zawieszono mi je na szyi po spektakularnym zwycięstwie w zawodach w sporcie reklamowanym jako znakomity dla seniorów, niepełnosprawnych i inwalidów! Wykosiłam konkurencję jeszcze na starcie! Jako jedyna startująca w swojej kategorii wiekowej, byłam pierwszą w historii zawodniczką, która stanęła jednocześnie na wszystkich stopniach podium! Moje życie znów nabrało sensu!
      Chorobo nr 3, przybywaj! Jestem gotowa!

      Usuń
    3. Zaiste, było zawile i błyszcząco!

      Usuń
  4. No, ale mnie jest głupio opowiadać jak widowiskowo umieram na katar, kładę liliowo białą dłoń na rozpalonym czole, drugą ( liliową) zwieszam bezwładnie i pozwalam żeby pan Sierotka szalał z niepokoju. Czy wyzwala się we mnie nadzieja, nie wiem, wiem natomiast , że wyzwala się we mnie kawał diwy z przedwojennego kina. Przemawiam ochrypłym, niknącym głosem , kaszlę koncertowo mnąc niczym Rejtan koszulinę na piersi, kapryszę żądając to soczku, to świeżej lektury., to termoforu w ODPOWIEDNIEJ temperaturze.

    Mojemu mężowi wyrasta tu i ówdzie palma męczeńska.

    Po tygodniu wracam do żywych przyjmując telefoniczne gratulacje, ze taka byłam dzielna i opiekuję się mężem , który się ode mnie niezmiennie zaraża i przez tydzień umiera na katar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo widowiskowe! Ach, Ty szczęściaro, że Pan Sierotka szaleje z niepokoju, Małż się złości, że ktoś choruje, wyobraź sobie, strasznie niekomfortowa sytuacja. Nie działa u mnie rozdzieranie szat i pokazywanie blizn, mimo, że ciągle próbuję! No zapłacz nade mną, mówię, łkaj! A on, że dam radę. Jak tu być efemeryczną nimfą?! Ale herbatkę przyniesie, ponarzeka, zimne nogi ogrzeje.
      Co ciekawe, nikt się ode mnie nie zaraża! Mam wytresowane wirusy!

      Usuń
  5. Wychodzi na to, ze do tej pory zawsze zjadalam ogórka razem ze kosciami... To dlatego pewnie takie chrupiace byly.
    A tu jeszcze pasujaca lyzeczka do kawusi z kostkami:
    http://colossalshop.com/products/sugar-skull-spoon
    No i oczywiscie wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy - niech sie kregoslup prosto trzyma i wytrwale podpiera!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach jaka cudna łyżeczka! Rzeczywiście niezły komplecik! Mogłabym taką jeść jogurt wiśniowy!
      Dziękuję kochany mój Diable! Kręgosłup stara się jak może i orze dalej!

      Usuń
  6. Daje znac, ze zyje (matkomco to za zycie, jesli nie wiem jaki jest dzien tygodnia i w jakim jezyku mam mowic przez telefon- a mam ich ze soba cztery) i czytam. U nas choruje maz, ostatnio na kregoslup. Ja prawdopodobnie zachoruje i umre nawet tego nie zauwazajac. Ostatnio schudlam 10 kg w dwa miesiace, gdyby nie spodnie i bluzki pewnie nawet bym nie zauwazyla, a tu nagle taki luuuuz...w co niektorych miejscach. Najbardziej to mi chudnie tylek, niknie w oczach po prostu.
    100 lat, 100 lat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się cieszę, że dałaś znak, unosząc drżącą racicę!
      Cóż Ci poradzić w sprawie telefonów? Może owiń każdy flagą i nich służy tylko do komunikacji w danym języku? Jejku, aż nie mogę sobie wyobrazić tej globalnej wioski w Twojej głowie! Wieża Babel, zaiste! Rozczworzenie jaźni!
      Ucałuj Małżonka w kręgosłup, dbaj Wieprzu o tyłek, bo kto jak kto, ale Ty musisz mieć jędrną szynkę! Nie dajcie się!
      Dziękuję :**

      Usuń
  7. Czyli co. Wódka wypita, zakąska zjedzona, ogórki schrupał sam Diabeł. Czyli się spóźniłam. Szlag!
    Wstecznieżyczone wszystkiego najlepszego! Niech Twój kręgosłup okaże się trwalszy od betonu zbrojonego pogierkowskich bloków, a inne narządy od najlepiej zakonserwowanej konserwy wojskowej!
    Spóźnione, ale szczere. Na koniec wezne se uciapaną dżemem serwetkę i wycofam za drzwi w skrusze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ skądże! Jeszcze 5 dni libacji! Torty pieczone ciągle nowe według załączonych wzorców, wódka się chłodzi (z taką mocą to chyba jest spirytus), a zwariowani artyści rzeźbią w ogórkach na potęgę!
      Weź talerzyk i opowiadaj co u Ciebie, Kanionku umilony, dobrego?

      Usuń
    2. Eee no, co u mnie może być. Pomidory. Pomidory wciąż. Maliny dostałam, to sok do herbaty i nalewkę zrobiłam. Przy okazji - Ty robiłaś? Kozy pasam. Grzyba tropię. Żołądek mi jesiennie podupada. Kręgosłupy to sobie z małżonkiem ładnie załatwiliśmy, walcząc z opornymi balotami siana. Takie tam. Smark pod nosem, zimne ręce, kupa roboty i nic więcej ;)
      Ale libacja u Ciebie widzę taka typowo wiejska, ciągnie się jak trzecie wesele sołtysa :D

      Usuń
    3. A i jeszcze się pociągnie! A potem poprawiny i proza życia nareszcie. Czyli u Ciebie wsiowo. To dobrze! Jedynie ten żołądek i kręgosłup na przemiał i implanty się nadaje. Dobrze, że nie kupa pod nosem, na rękach smarki i że robota w rękach się pali, a nie marznie.
      Na rozgrzewkę masz nalewkę. Ja w końcu nie dojechałam do chruśniaka. Może dlatego, że na stacjonarnym jadę?

      Usuń
    4. :D Nie, na pewno NIE DLATEGO :D
      To dlatego, że na stacjonarny wsiadłaś najwyraźniej już PO jakiejś degustacji :D
      Moja nalewka co prawda na szczątkach i odpadach produkcyjnych (po soku malinowym), ale wiadomo, że to nie maliny grzeją. No, to chluśniem, bo w chruśniaku uśniem!

      Usuń
    5. Nie dlatego? O?
      Stacjonarny popsuł mi kręgosłup właśnie i to na trzeźwo, co za zbój. Wiem, że kręcenie mi szkodzi, a ciągle na niego włażę! I ciągle mam nadzieję, że to nie od niego i że tym razem na pewno się uda.
      No to chluśniem Twoją nalewajką mmmm :)

      Usuń
    6. Łi tam, zaraz zbój. Ja mam krzywy fotel w samochodzie, bo poprzedni właściciel był wagi ponadnormatywnej i w fotelu coś nie wyczymieło i pękło. I jak jadę, to mi się lewe żebro pierwsze od dołu wbija w śledzionę! Ale przynajmniej gdzieś dojeżdżam :D

      Usuń
    7. No ja też czasami gdzieś dojeżdżam. Jak spiżowy pielgrzym, posuwam się 1cm na miesiąc w kierunku biurka! Jak dobrze pójdzie, w tej pięciolatce opuszczę próg domu!

      Usuń
  8. I nie rozumiem konkursu. Nie dość, że opóźniona, to jeszcze durna. Za co te nagrody dają? Chodzi o ilość, czy jakość defektów ciała i umysłu? I zaraz, zaraz, ejże. Mam się chwalić publicznie niedowładem połączeń nerwowych w mózgu, żeby WSZYSCY wiedzieli, a w nagrodę dostanę NOTES? Chociaż w sumie... Będzie gdzie szkic epitafium naskrobać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chłechłe.
      Ten ekskluzywny notes dają w uznaniu zasług - wszystko jedno co komu dolega, w jakich ilościach, to nieistotne.Istotny jest aspekt jak człowieka zmieniła choroba - co dała dobrego, a co złego. Czy czegoś nauczyła, cierpliwości może, wiary we własne siły, czy wręcz przeciwnie, odebrała marzenia. Ani słówkiem nie trza pisać na co się choruje ;)

      Usuń
    2. A, to ja odpadam. Bo mi bluzgi ocenzurujesz i tylko przecinki zostaną :D

      Usuń
    3. A tak liczyłam na Ciebie! Jesteś krynicą, z której można by czerpać garściami!

      Usuń

Po każdym komentarzu autorka robi przysiad (nadal oczywiście dodawany jest 1cm w biuście).