środa, 18 września 2013

odezwa na dzień dobry :)

Witajcie Kręgosłupowcy! Witajcie Strunowcy!

   Jak wszem wiadomo, kręgosłup to oś wszechświata naszego ciała. Z jednej strony nosi neuronów kupę, z drugiej dźwiga ciężką dupę. Na szczycie karkonosz, u dołu duponosz, w połowie długości biustonosz, zależy jeszcze od płci, no ale teraz, w dobie metroseksualności, to kto tam kogo wie, co nosi pod halką. Jak można bez zbytnio obciążającego wysiłku intelektualnego wywnioskować, już te trzy funkcje kwalifikują go ewidentnie i jednoznacznie do noszenia. Taka sytuacja ;)
Każdy z nas jest czasem w takim momencie życia, w którym znajduje (lub nie, ale szuka) odpowiedzi na esencjonalne pytanie typu egzystencjonalnego - po co mamy kręgosłup? I jakby się nie spojrzało, odpowiedź ciśnie się sama na usta- po to, żeby bolał. W języku polskim, jakże ubogim, to po prostu słup z kręgów. Sięgnijmy jednak choćby do angielskiego spine. I tu już możemy zajrzeć głębiej problemowi w oczy. Spine to zarówno kręgosłup, ale też kolec i cierń. I wszystko jasne. Nie ma róży bez kolców, ale, z drugiej strony, jeżyny już tak, więc jest o co walczyć.

Wiem, że jest cała masa blogów, poradników dla ludzi ze schorzeniami kręgosłupa. Ale niestety, nie znalazłam żadnego, który podnosiłby nas na duchu. Piszę NAS. Tak, ja również. Przecież muszę pisać o czymś, co dobrze znam, prawda? Jak byłabym postrzegana, gdybym pisała o czymś, o czym nie mam mglistego choćby pojęcia?

Osobiście wiem, że mam kręgosłup od 1998 roku, wcześniej kpiłam sobie z jego istnienia, ba! - nie wierzyłam w jego istnienie. Ot, czasem słyszało się, jak starowinki narzekały na plecy lub panowie po ciężkiej pracy chwytali się za krzyż. Pomyślę o tym za 40 lat, mówiłam. A tu ZONK.



- Dzień dobry, nazywam się pandeMonia i do 25 roku życia byłam agnostyczką, ba, ateistką - nie wierzyłam w kręgosłup. 

- Dzień dobry, to ja, Kręgosłup, przez 25 lat żyłem sobie jako endopasożyt, tymczasem stoję naguśki w snopie reflektorów i wszyscy chcą mnie dotykać i badać. 

Jak widać, trauma pourazowa ze spotkania rozłożyła się sprawiedliwie po obu stronach. 

W tym roku mija 15 lat odkąd niosę swój prywatny krzyż, wiele przeżyłam, wiele, mam nadzieję się nauczyłam. Rozczaruję wszystkich tych, którzy myślą, że zaczerpną stąd jak z krynicy profesorskiej wiedzy anatomiczno-fizjologicznej. Niestety, przepraszam, nie będzie tu mądrej terminologii, prócz tej naprawdę niezbędnej, nie będzie zbytniego zgłębiania chorób, bo to już na pewno wiecie od swoich lekarzy, rehabilitantów, czy z książek i czasopism. Nuda.
Zapraszam tutaj wszystkie osoby, które szukają uśmiechu i pocieszenia w swej niedoli, w danym momencie życia są w czarnej du dziurze i pragną ujrzeć jasne światło w krętym tunelu zmagań z przeciwnościami własnego ciała, a nade wszystko tych, którzy utracili nadzieję.
Znajdziecie tu proste wskazówki jak żyć z połkniętym kijem od szpadla, jak o niego dbać, by się nie rozsypał i co robić jak już się rozsypie. Znajdziecie tu rady jak poradzić sobie z czynnościami dnia codziennego, jak i co ćwiczyć, a jeśli chcecie, posłuchacie też mojej historii. I, co najważniejsze, zobaczycie, że nie jesteście sami! Myślę, że podzielimy sobie zyski równo po obu stronach monitora ;)

Życzę przyjemnego odbioru :)



16 komentarzy:

  1. Powitajmy serdecznie pandeMonię i ... powitajmy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jednoosobowa meksykańska fala pandeMonii dla peletonu czytelników!

      Usuń
  2. Już w Szkole Podstawowej zlokalizowałam swój kręgosłup wykładając się zgrabnie na schody, ale o dziwo nie zrobiłam wielkiego wrażenia. Miesiąc w prywatnym łóżku i każda szczelina policzona na suficie. Przemycana poduszka przez Psiapsiółę smakowała lepiej niż czekolada.
    Zapomniałabym nawet o nim, (człowiek był młody, zdolny do regeneracji jak dżdżownica) gdyby nie kilka, no kilkanaście lat później, pewien upojony kierowca 2,60 promila, nie spróbował udowodnić mi istnienie mojego kręgosłupa, najeżdżając Fiatem 125p na Mżonkowego (wtedy jeszcze niezaobrączkowanego) Poloneza. ;)
    Kilka kręgów w rozsypce utrzymało jednak głowę na jako takim poziomie, jednak nie bardzo w pionie. Błogosławiony kubek kawy nadal jest zbyt ciężki by utrzymać go co rano w dłoniach. Ale do południa udaje mi się jakoś porzucić słomkę.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łoj, Mirabelko, urzekła mię Twoja historia.
      Powiem Ci, że ci mężowie to tylko pecha przynoszą. Ja też wtedy znałam już Małża. Hm.

      Usuń
  3. Eghhh... Myślałam, że będę miała tę wielką przyjemność napisać komentarz jako pierwsza! Ale cóż... trzecia to też dobrze!
    GRATULUJE drugiego bloga i będę zaglądać!!:DD

    Wpisując się w temat chciałam również podzielić się moim kręgosłupowym doświadczeniem... Co prawda na szczęście, pukam w niemalowane, ale większych trudności z nich nie ma. Jednak jak długo siedzę przed kompem, a zazwyczaj siedzę bardzo długo, to jak można się domyślać - boli! I to czasem jest okropne! Pomyślała, że trzeba coś z tym zrobić i szybko przeszłam do czynów. Od końca wiosny, codziennie rano, chwilę po przebudzeniu wykonuje mój 3, 4 minutowy zestaw ćwiczeń na między innymi kręgosłup. Tylko 3 minuty dziennie! Ale bez ani jednego dnia przerwy! Różnica - fenomenalna! Nie pamiętam od wiosny jednego dnia, w którym bolałby mnie kręgosłup!

    Poza tym... Czy jest jakiś sposób, żeby pamiętać o prostowaniu pleców - to też przecież jest tak ważne!

    Pozdrawiam i wracam do pracy:DDD CMOK!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, trzecie miejsce, to też medal!

      Tak, kilka minut potrafi odmienić życie, o tym tez będzie na blożku. Brawo dla Ciebie! Bo tu liczy się systematyczność.

      Teraz to już pająki pilnują pleców, Hameryka!

      I dziękowac za gratulacje, trzymajcie kciuki za siebie i za mnie, żeby fajnie poszło, bo widzę temat ma nurt wartki i głęboki! Płyńmy!

      Pozdrawiam cmooooooooook!

      Usuń
  4. A z biodrem co od kilku już lat o sobie informuje też się załapię i mnie przygarniecie? Zwłaszcza, że ostatnio wysyła bodźce silne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kręgosłup...powiadasz....to coś tam z tyłu po czym zjeżdżają w dół ciarki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to z tyłu to ogon.
      To to coś, czego ponoć nie mają koty. ;)

      Usuń
  6. Jestem pewien, że stworzysz tutaj miejsce przyjazne dla wszystkich tych, którzy cierpią na dolegliwości związane z kręgosłupem - bardziej lub mniej poważne. A przy swoim specyficznym sposobie posługiwania się słowem, przyciągniesz do siebie ludzi, którym brakuje do tematu kręgosłupa dystansu i poczucia humoru. Wiesz, Ciebie się dobrze czyta niezależnie od tematyki. Dlatego i ja pozwolę sobie tutaj zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ranyjulek, jaką odpowiedzialność mi na bary wrzuciłeś, Wojciechu. Spróbuje dźwignąć, chociaż drżą mi kolana.
      Jest mi ogromnie miło, że zajrzysz :)

      Usuń
    2. Uważaj, bo będę Cię skrupulatnie sprawdzał i rozliczał z oralnych efektów. NIK to mały ptyś przy mnie.

      Usuń
  7. Już zaraz zapisuję w ulubionych. :)

    OdpowiedzUsuń

Po każdym komentarzu autorka robi przysiad (nadal oczywiście dodawany jest 1cm w biuście).