Odwijam z twarzy piramidalnie zakurzone zwoje, niczym woalkę z muślinu, rozwijam zwoje mózgowe i uśmiecham się bezzębnie: - Kopa lat, Czytacze! Prawie umarłam, ale jednak nie całkiem, więc przyszłam Was postraszyć.
Grożę kościstym palcem i wołam, że jak nie będziecie ćwiczyć, to Wam się stanie to co mnie! Nie poznaję się w lustrze, gdyż schudłam 20 kilo. Wcześniej przybrałam 12, więc jest mnie mniej niz przedtem. Ale o tych wagowych dywagacjach będzie w którymś z następnych odcinków, bo na pewno chcecie znać mój sekret jak w ciągu 4 miesięcy olśnić otoczenie (choć nie na tyle, by oślepło i całkowicie zignorowało, czy też przeoczyło Waszą metamorfozę, bo to by było bez sensu).
Mianowicie nie poznaję się w lustrze, bo me ciało zwane kapciem odmówiło współpracy na wielu płaszczyznach. Zwłaszcza w przekroju pionowym czyli na osi północ południe w miejscu nazywanym u mnie teoretycznie odcinkiem z piersiami. Ten odcinek to dla mnie novum, a jednocześnie chorobowe kuriozum.
Doczołgałam się zatem do świątyni zdrowia, przedtem doświadczając swoistego katharsis, gdyż bez przeszkód otrzymałam swój numerek. Numerek z godzinką do odmówienia o 14.50. W poczekalni kolejny szok, ledwo udźwignęłam jego brzemię. Byłam DRUGA! Nie piętnasta, czy nawet siódma! Druga! Hosanna!
Pani przede mną macha nóżką, założoną noga na nogę. No to zarzucam również, gdyż MOGĘ. A tą pozycją nie cieszyłam się od kwietnia 2011 roku. Jezu, jaka to przyjemność siedzieć z założonymi nogami! Luuudzie. Nie doceniacie tego co możecie. Więc ja siedzę, doceniam i się delektuję pozycją. Mam bardziej opaloną nogę i ładniejszy kolor lakieru, więc mi się trochę poprawia. Niemniej klatka z piersiami jęczy. Mija pięć minut, dziesięć, piętnaście. Pewnie w środku siedzi jakaś babcia i opowiada życiorys od 1944. W szparze pod drzwiami nie migają cienie, nic się nie porusza. Mija kolejne pięć minut. Zza drzwi dochodzi odgłos przybijanych pieczątek. A więc babcia jeszcze dogorywa. Pięć minut kolejnych. Cisza. Chyba umarła.
Mianowicie nie poznaję się w lustrze, bo me ciało zwane kapciem odmówiło współpracy na wielu płaszczyznach. Zwłaszcza w przekroju pionowym czyli na osi północ południe w miejscu nazywanym u mnie teoretycznie odcinkiem z piersiami. Ten odcinek to dla mnie novum, a jednocześnie chorobowe kuriozum.
Pani przede mną macha nóżką, założoną noga na nogę. No to zarzucam również, gdyż MOGĘ. A tą pozycją nie cieszyłam się od kwietnia 2011 roku. Jezu, jaka to przyjemność siedzieć z założonymi nogami! Luuudzie. Nie doceniacie tego co możecie. Więc ja siedzę, doceniam i się delektuję pozycją. Mam bardziej opaloną nogę i ładniejszy kolor lakieru, więc mi się trochę poprawia. Niemniej klatka z piersiami jęczy. Mija pięć minut, dziesięć, piętnaście. Pewnie w środku siedzi jakaś babcia i opowiada życiorys od 1944. W szparze pod drzwiami nie migają cienie, nic się nie porusza. Mija kolejne pięć minut. Zza drzwi dochodzi odgłos przybijanych pieczątek. A więc babcia jeszcze dogorywa. Pięć minut kolejnych. Cisza. Chyba umarła.
Tymczasem podczas agonii babci, do poczekalni wchodzi niewiasta i oznajmia, że przywlokła swe truchło na 15.30. Duszę ją w myślach kablem od USG, albowiem nagle spadam na trzecią pozycję. Babcia wewnątrz już nie dycha od kolejnych pięciu minut, pewnie ją kremują. Pól godziny apopleksji tych co na zewnątrz, czyli nas, również przybliża do tego zabiegu. A żeby jeszcze kremowali kremem z botoksem! Ale nie. Na sucho.
Wchodzi starszawy pan i powiada, że jest na 15.40. Spoglądam na niego, syczę, że ja na 15.50 i bez nerwowych drgań powieki robię mu zastrzyk z bąblem powietrza. Pan beka, a mnie wypycha pod sufit z wrażenia, gdyż uświadamiam sobie, że jestem wszak PIERWSZA! NA 14.50, a nie 15.50! Ha! Alleluja! Z półobrotu otwieram drzwi od gabinetu, a tam... żywej duszy! No, nie licząc lekarki, która zadziwiona brakiem pacjentów z natchnieniem wypisywała zaległe recepty i akty zgonu.
Sssskorpion, jesteś w świetnej formie!
OdpowiedzUsuńPisz, pisz, choćby na leżąco albo na tej nodze na nogę! No i jak tu nie cieszyć się z Twej kregosłupowej niedoli skoro: napisałaś :)
A, dziękować, Jarecko za komplimenta z Twych różanych ust. Wiedziałam, że moje perypetie zdrowotne bardzo Cię rozradują. Postaram się zaspokajać Cię z większą częstotliwością :)
UsuńChcę znać sekret zrzucenia tego i owego! Koniecznie! Żądam wręcz! :)
OdpowiedzUsuńTo mi nasuwa diabelską myśl o napisaniu poradnika. Ponoć tylko na poradnikach można się wzbogacić, a ja muszą zarobić na dwie szprychy z tytanu, żeby podnieść swoją atrakcyjność i, co tu kryć, magnetyzm :)
UsuńW kwestii formalnej - przysiad za komentarz rozumiem. Chciałabym tylko wyjaśnić: 1 cm w biuście to dla mnie, czy dla Ciebie? Bo jeśli nie dla mnie - to proszę usunąć ten komentarz! ;-)
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno, z pewną oszczędnością nacisku w rejonie piersiowym. K.
No oczywizda, że dla mnie, Kalino. Miejże litość, Dziewczę nade mną. Mogę Ci dać centymetr w biodrach i brzuchu, chcesz?
UsuńTak się zastanwiam, co Ty chcesz sobie wymodelować z tego tytanu i w jakimż doprawdy miejscu...
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja nie chcę :) Od lat uciekam przed tymi szykownymi szprychami w kręgosłupie, a chcą mi je usilnie zamontować z racji tego, że za późno dla mnie na implanty dysków. Ach, nie będę kosmitką z dyskami!
UsuńGratuluję po dwakroć! Po pierwsze primo, żeś Skorpionie cienka w talii jak Scarlett O'Hara w pierwszym rozdziale. Po drugie primo, że Cię (z tą panią z przodu) inni pacjenci nie zlinczowali za gapiostwo i wstrzymywanie kolejki ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Psie w sweterku! Najmniejszy obwód w talii ma chyba pani Granger, ja mam wielokrotność i to nie pojedynczą :)
UsuńHa, właśnie ta pani przede mną wstrzymała kolejkę, siedząc i informując każdą kolejna osobę, że tam ktoś jest. Myśmy byli posłuszni, a ja podniosłam bunt, skoro okazałam się pierwsza. Pociągnęłam lud na barykady :)
Panią, a jakże, ścięliśmy, a jej zwłoki wciągnęliśmy do schowka na szczotki.
UsuńTo ja się wybiorę na Skorpiona żeby namacalnie potwierdzić co tu napisano. Nie uwierzę dopóki nie zobaczę ;-)
OdpowiedzUsuńNa żywca, proponuję, Izabelko! :)
UsuńDostałaś numerek, szczęściara.
OdpowiedzUsuńPS. Dowiedziałam się, że siedzieć z nogami założonymi jedna na drugą jest baaardzo niezdrowo. Ech,
Cud, zaiste. Ja tam wierzę w cuda.
UsuńNooo, bardzo niezdrowo, ale jak przyjemnie! Miałam ogromną dziurę w życiorysie, gdyż tego procederu nie uprawiałam długie lata. Ale już wróciłam na złą ścieżkę i czasem zakładam. Boszzzzz jakie to jest przyjemne!!!!!